Na temat drzemki w ciągu dnia panują różne opinie. Jedni mówią, że pomaga się zregenerować, uspokoić nerwy, a nawet zwiększyć wydajność organizmu. Inni znów twierdzą, że zakłóca zegar biologiczny i wytrąca z rytmu pracy. Kto ma rację?
I jedni, i drudzy. Jak zawsze, diabeł tkwi w szczegółach. Przyjrzyjmy się najpierw korzyściom płynącym z krótkiej drzemki.
Dowiedziono, że w czasie drzemki wzrasta produkcja i cyrkulacja płynu mózgowo-rdzeniowego. Jego intensywny obieg przyspiesza wydalanie z mózgu toksycznych produktów przemiany materii. Innymi słowy, trwająca od 20 do 30 minut drzemka pełni funkcję detoksykacyjną, „oczyszczając mózg” w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jednym z usuwanych produktów jest tak zwany amyloid – białko, z którego powstają złogi charakterystyczne dla choroby Alzheimera.
Na pierwsze 20 minut drzemki przypada maksymalna produkcja serotoniny – hormonu szczęścia, który nie tylko rozszerza naczynia krwionośne, poprawia krążenie i funkcje mózgu, ale też stymuluje ośrodek przyjemności. Dlatego po krótkiej drzemce człowiek czuje się nadzwyczaj rześko i dobrze. Drzemka po obiedzie pomaga w walce ze stresem, a także zwiększa wydajność organizmu i możliwości poznawcze mózgu.
Nie bez powodu pisaliśmy wcześniej o drzemce trwającej od 20 do 30 minut. Taki sen przynosi wspomniane wyżej korzyści. A co, jeśli człowiek zasypia na ponad 30 minut?
Drzemka trwająca około godziny sprawia, że po przebudzeniu czujemy niepewność i niepokój. Dlaczego tak się dzieje? Otóż po pół godzinie zapadamy w fazę snu głębokiego. W tym czasie nasz oddech ulega spłyceniu, bicie serca – spowolnieniu, włącza się układ przywspółczulny, rozluźniają się mięśnie i nagle… dźwięk budzika. Człowiek wstaje całkowicie rozbity.
Do ponownego uruchomienia wszystkich procesów potrzebny jest czas – bywa, że nawet dwie godziny. Człowiek wytrącony z fazy snu głębokiego nie jest w stanie aktywnie działać i pracować. Nie ma mowy o rześkości, wzroście wydajności czy dobrym nastroju. Godzinny sen to jeden z najgorszych wariantów drzemki.
Drzemka trwająca półtorej godziny to taki sen bez odpoczynku. Z jednej strony faza snu głębokiego dobiegła końca, z drugiej – człowiek budzi się trochę zdezorientowany. Mięśnie nie zdążyły wrócić do formy, nie są gotowe do działania. Człowiek chciałby jeszcze poleżeć, jest jak gdyby zawieszony między snem a jawą. W takim stanie nie może wrócić do rytmu pracy.
Pozostała nam do omówienia drzemka trwająca dwie godziny, choć właściwie mówimy w tym wypadku o śnie, bo dwie godziny mieszczą w sobie wszystkie zmieniające się po sobie fazy. Po dwóch godzinach człowiek wstaje w dobrym nastroju, wypoczęty, pełen sił i energii. Jest jednak jedno „ale”.
Problem w tym, że dwugodzinna drzemka narusza rytm dobowy człowieka. Hormon snu – melatonina – produkowany jest w ciągu dnia w określonej ilości. Przy dwugodzinnej drzemce człowiek wyczerpie zasadniczą część dobowej melatoniny, której nie wystarczy na nocny wypoczynek. W efekcie, gdy nadejdzie pora snu, pojawi się problem z zaśnięciem. Nocny sen będzie niepełny, nie przyniesie pożądanego odpoczynku.
Wniosek nasuwa się jeden: mocno i długo należy spać w nocy, a w dzień – jeśli czujesz zmęczenie – pozwól sobie na ożywczą, trwającą do 30 minut drzemkę.
Zdjęcie główne: Pixabay/pexels.com