Sztuka podejmowania decyzji prędzej lub później rozbija się o dylemat: kierować się sercem czy rozumem? Oczywiście oba style postępowania mają swoich zwolenników. Wiele zależy jednak od usposobienia danej osoby i tego, czego dotyczy wątpliwość.
W sytuacji, gdy stajemy naprzeciwko wyjątkowo trudnych dylematów, konflikt między sercem a rozumem bywa bardzo częsty. Podchodząc racjonalnie do zagadnienia, zwykle rozwiązanie wydaje się być proste, jednak specyficzny rodzaj przeczucia czy intuicji, biorący się nie wiadomo skąd, kieruje nas w przeciwnym kierunku.
Warto zwrócić uwagę, że nawet uwarunkowania kulturowe mają bardzo duże znaczenie co do tego, czy wybierzemy rozum, czy też obstajemy za porywami serca. Zachowania tytułowego bohatera „Cierpień młodego Wertera” Johana W. Goethego trudno określić jako racjonalne. Podążanie za sercem doprowadziło go do zguby – stał się jednak prawdziwym idolem ludzi żyjących w epoce romantyzmu. Nie zmienia to faktu, że jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej taki archetyp bohatera byłby potępiony lub wręcz wyśmiany. Również my możemy być bardziej nasiąknięci jedną z tych dwóch tradycji. Bardziej chodzi tu teraz o wpływ otoczenia niż nawet osobiste predyspozycje.
Bez poznania swoich osobistych preferencji trudno jest świadomie przystać na kierowanie się sercem bądź też kryteriami racjonalności.
Trzeba przyznać, że oba stanowiska obrosły nieco stereotypami. Człowieka kierującego się rozumem (rozsądkiem) zwykle przedstawia się jako osobę, która nie ma tendencji do schodzenia na manowce, zawsze wybiera zgodnie z kalkulacją i jest najzwyczajniej w świecie skuteczna. To jest jasna strona tego, że podejmując życiowe decyzje, jesteśmy zdroworozsądkowi.
Niestety, ale świat wokół niekoniecznie musi się dla takiej osoby malować w optymistycznych barwach. Pierwszeństwo skuteczności nad odruchem serca może też odzierać nas z polotu i marzycielstwa. Może się okazać, że trochę zaniżamy własne ambicje i ograniczamy możliwości, bo przecież „trzeba stąpać twardo po ziemi”. Czy jest to dobre? Niekoniecznie.
Osoba kierująca się sercem może uchodzić za znacznie mniej konkretną i najpewniej taka właśnie jest. Stąd życiowe decyzje mogą się dla niej wiązać z poważnymi rozterkami, którym trudno jest zaradzić. Z odruchami serca wydają się łączyć empatia i dobrotliwość.
W towarzystwie bardzo często lepiej czujemy się z osobą, która przedkłada serce nad rozum. Łatwiej jest o to, żeby wyruszyć z nią na spontaniczny i szalony wyjazd autostopem, wybrać się na zakupy i robić tysiąc drobiazgów, które nie są ważne, ale bywają przyjemne. W prawdziwie trudnych sytuacjach ckliwość nie wydaje się być jednak dobrym doradcą i nie cenimy sobie osób, które zasłaniają się uczuciowością przed trudnymi wyborami.
W praktyce obstawanie twardo za decyzjami motywowanymi zarówno przez twardą kalkulację, jak i poryw serca jest niezbyt dobrym pomysłem. Łatwo o wpadnięcie w pułapkę bycia konsekwentnym i obstawanie wciąż przy jednej, raz obranej drodze, z której nie można przecież zboczyć, bo ucierpi nasze ego racjonalisty lub romantyka. W rzeczywistości życie jest inne – wymaga elastyczności i kompromisów. Trudne decyzje powinny być przeanalizowane na wielu płaszczyznach, nie wolno podejmować ich arbitralnie czy w imię kaprysu. Czasem trzeba nawet zmienić decyzję. Obstawanie tylko przy rozumie lub wyłącznie za sercem wydaje się być słabą konwencją, którą trzeba odrzucić. Po takiej postawie poznaje się dojrzałość drugiej osoby.
Fot. Andrea Piacquadio/Pexels