Cyfryzacja kradnie nam czas. Jesteśmy uzależnieni od elektroniki, często także zawodowo, a ostatnio również młodsi przez zdalną edukację, że nie wyobrażamy sobie spędzenia choć jednego dnia bez niej. A może jednak? Poznajcie zasady tzw. digital detox, czyli świadomej rezygnacji z użytkowania cyfrowych urządzeń choćby przez jeden dzień.
Co drugi z nas jest wręcz uzależniony od Internetu. Wystarczy wyjść na ulicę, by zdać sobie sprawę z powagi problemu – cyfryzacja zdominowała nasze życie. Nieustannie korzystamy z sieci; zawodowo w pracy, podczas nauki w szkole, opłacania rachunków w domu, ale także na wakacjach, w transportach publicznych, na spacerze. Łakniemy coraz więcej memów, like’ów na facebooku, ciągłych newsów i informacji kosztem normalnego życia. A seriale?
Powinniśmy sobie zdawać sprawę z faktu, jak to ciągłe obcowanie z elektroniką nas zmienia. Najlepiej skutki są widoczne u młodszych – chroniczne zmęczenie, łatwość wpadania w złość, złe samopoczucie, wybieranie komputera zamiast prawdziwych kontaktów z rówieśnikami. Zauważmy, że także w towarzystwie nie rozstajemy się z telefonem, a przy wizytach w restauracjach czy kawiarniach, mały ekranik jest zawsze z nami, stawiany na stół niczym koło ratunkowe.
Prócz upośledzania naszych zdolności społecznych, elektronika wpływa negatywnie także na nasze zdrowie. Notoryczne wpatrywanie się w ekran obniża melatoninę, przez co zaczynamy mieć problemy z zasypianiem, oczy czerwienieją, obniża się sprawność ruchowa, pojawiają się bóle pleców, popadamy w letarg, niejednokrotnie w depresję. „Stan online” nie dość, że obsesyjny, to jeszcze jest dla nas toksyczny.
Nic na siłę. Wiele osób postanawia na długi czas odciąć się od cyfrowych sprzętów, decydując się na wakacje bez elektroniki, inni pozwalają sobie wyłącznie na dzienny detoks. Skutki są tak rewelacyjne, że wiele osób zaczynając od jednego dnia bez elektroniki, idzie dalej, rezygnując z kolejnego. Istnieją nawet biura podróży i organizatorzy survivalów, którzy proponują specjalne oferty wyjazdów dla osób chcących naprawdę odpocząć, nabrać energii.
Ile to razy zdarzyło nam się na wyjeździe urlopowym sprawdzić choćby skrzynkę mailową? Być może dzień bez telefonu czy komputera wydaje się dosyć prosty, ale wystarczy sobie policzyć, ile to razy zdarza nam się sięgnąć po elektronikę, aby sprawdzić choćby głupią rzecz, dla samej zasady. A może nieświadomie? To dlatego zaczynamy rozumieć swój problem. Takie doświadczenie całkowicie zmienia nastawienie na to, jak wygląda nasz czas wolny i jak go pożytkujemy.
Po skomplikowanych równaniach matematycznych człowiek zaczyna świadomie ograniczać swoje obcowanie z elektroniką do niezbędnego minimum. Usuwa np. część aplikacji w telefonie czy na tablecie, wylogowuje się z niektórych portali społecznościowych, przestaje wysyłać codziennie posty, rezygnuje z niektórych seriali (bo kto by usunął Netflixa?). Oddziela swój czas wolny od pracy (np. służbowe maile odbiera wyłącznie w pracy, w weekendy nie), stara się regularnie spotykać z bliskimi, zaś zyskany czas poświęca na nowe zainteresowania.
Co wtedy, jeśli owszem, doceniamy chwile bez elektroniki, ale nie możemy pozwolić sobie na całkowite odłączenie się od niej? Pamiętajmy, że jest sporo przyzwyczajeń, które możemy poprawić. Jeśli mamy taką możliwość, starajmy się nie korzystać ze sprzętu elektronicznego przed snem. Na godzinę przed pójściem do łóżka pozwólmy sobie na chwilę relaksu, a nie na ostatniego mema. Nie używajmy również telefonów lub tabletów podczas posiłków.
„Dzień bez elektroniki” brzmi jak czyste science fiction, ale coraz więcej ludzi zauważa problem zbyt częstego wpatrywania się w ekran i ciągłego sięgania po telefon. Być może zachęcimy również młodzież do takich dni, zaproponowania alternatywy spędzania wolnego czasu bez elektroniki, pokazania, że tak żyć też można. Po tak spędzonym dniu od razu wraca nam energia, przestajemy być zmęczeni i lepiej się wysypiamy.
Zdjęcie główne. Guillaume Bolduc/Unsplash
